wtorek, 2 lutego 2016

Komódka toaletka sekretarzyk?

Po świętach i choince zostało tylko wspomnienie i "ciemność". Najbardziej brakuje mi lampeczek, które rozświetlały ciemność, w której ostatnio lubię się relaksować. Żeby umilić sobie życie i wypełnić pustkę poświąteczną zebrałam się w końcu w sobie i przygotowuję miejsce, na które mam nazwę toaletka-sekretarzyk, gdyż takiego miejsca mi brakuje. 
Starą szafeczkę, która na moje oko już wcześniej została złożona z dwóch zupełnie innych stylowo mebli, bo nóżki zupełnie nie pasują do górnej części, wyglądają jakby je od jakiegoś stoliczka zabrano a górna część z szufladą pochodzi od mebelka z zupełnie innego stylu, kupiłam przez internet. Kupiłam ją bo była bardzo zniszczona a zależało mi na meblu, którego nie będę się bała zniszczyć, gdyż w większości mebli, które mam nie mam odwagi ich przerobić, gdyż są w za dobrym stanie. Oh jak się cieszyłam, że będę mogła w końcu się wyżyć twórczo.
Po dodaniu dekoru komódka nabrała dziwnego wyrazu jakby miała twarz, moja córcia stwierdziła że ma wąsy:)) Być może zmienię ten dekor na inny, by pozbyć się tego wrażenia. Swoją drogą nie miałam jeszcze mebla z twarzą, no zobaczymy czy się polubimy;)

Komódka dostanie też krzesełko do kompletu, bo jest na tyle wysoka, że spokojnie można przy niej usiąść, ale muszę jeszcze nad nim popracować.

 Nowe uchwyty nadały szafeczce stylu 
 Uwielbiam świeże kwiaty, pomagają przetrwać szare zimowe dni.
Z rozpędu przemalowałam też wazon, wcześniej był koloru nieokreślonego brązowo... lepiej nie będę nazywać tej barwy po imieniu ;))
Nie chciałam zamalować komódki całkowicie tylko nadać jej tajemniczy bajkowy wygląd i dlatego jest lekko pokryta farbą białą, błękitną, srebrną i złotą. Po starych uchwytach, które musiałam odpiłować został ślad, który trzeba było zakryć szerokimi uchwytami.
Pierwsza w moim życiu wywiercona dziurka. Jeszcze trzeba było wkręcić w nią śrubkę od uchwytu, no i okazało się, że nie jest to takie proste, ale po wielu próbach w końcu się udało.
Gotowe drewniane dekory to prosty sposób na dodanie każdemu mebelkowi uroku
A tu szafeczka jeszcze przed zmianami. Wymagała dużo pracy, bo chwiała się na nóżkach i trzeba było je najpierw posklejać a później wyszlifować całość i pomalować.
 Pozdrawiam serdecznie moich blogowych gości i dziękuję za odwiedziny a ja biorę się za krzesełko dla mojej komódki. A jak u was czas poświąteczny? Oby do wiosny :))
Kristelle

4 komentarze:

  1. Komódka zyskała ,bardzo zyskała :)
    Na pierwszy rzut oka, podobnie jak Twoja córcia pomyślałam o wąsach,wydaję mi się, że wystarczy dekor odwrócić i wszystko się zmieni.
    Kolorek uzyskałeś super, właściwie to nie wiem jak go określić,jak go uzyskałaś jeśli to nie tajemnica ?
    Pozdrawiam cieplutko

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam koko i przepraszam, że nie odpisałam wcześniej, ale nie zauważyłam że jest jakiś komentarz.
      Jeżeli chodzi o odwrócenie dekoru to jest dobry pomysł, tylko trudniej zrobić, bo trzyma się mocno i nie wiem jak go odkleić.
      Kolor jest wynikiem bardzo delikatnego malowania farbą szarą, troszkę też jasno błękintą, srebrną i złotą na wyszlifowanej powierzchni komody. Żeby jej nie zamalować a tylko ją przydymić, nie wiem jak to nazwać takie niby malowanie, ale pędzel musi być odrobinkę dotknięty farbą na samych końcóweczkach włosia i jeszcze jest tej farby za dużo by dotykać nią od razu mebla, dlatego przy okazji pomalowałam szufladę wewnątrz tymi pierwszymi maźnięciami pędzla potraktowałam szufladę a następnie pocierałam tym co zostało na pędzlu czyli już prawie niczym szafeczkę. Jakbyś chciała róż nałożyć na policzek, żeby nie zrobić plamy tylko stworzyć złudzenie że coś tam jest, tak można porównać to moje malowanie. W zagłębieniach delikatnie pociągnęłam złotą farbą. Dekor też musiałam przyciemnić najpierw rozcieńczoną brązową farbą, w sumie to była woda zabarwiona na brązowo farbą żeby nie zamalować dekoru a zbliżyć go kolorystycznie do szafeczki. Malowania było i dużo i mało, bo powtarzać to mizianie trzeba wielokrotnie, bo takim pędzlem prawie bez farby dużo się nie zamaluje. Ale dzięki temu komódka ma wyjątkowy bajkowy wygląd. Pozdrawiam i jakby coś to z chęcią zawsze odpowiem na każde pytanie:) A i tych farb do malowania to nie rozcieńczałam, tylko do przyciemnienia dekoru.

      Usuń
    2. Dzięki kochana za tak dokładną instrukcję :) Ta technika u nas nazywa się #metoda suchego pędzla# efekt bardzo przypadł mi do gustu :)

      Usuń
    3. :) no tak pędzel musi być praktycznie sychy więc tak to się może nazywać :)

      Usuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.