piątek, 28 sierpnia 2015

Krzesła krzesła krzesła krzesła!!!

Kto by pomyślał, że mogą tak cieszyć? :) Każde inne, każde piękne, każde stare, wyjątkowe. Będzie co robić jak już się przekonam do tego tapicerowania. 

Poniżej krzesło, które samo już zaczęło się rozpruwać

Widać pod płutnem gumowatą gąbkę, która jest bardzo wygodna, gdy się na krześle usiądzie.
 No i krzesło, którego stan pozostawiał wiele do życzenia. Przeszło już bardzo dużo od kiedy do mnie przyjechało. W pierwszym odruchu, gdy rozpakowałam karton i je wyjęłam, miałam chęć je wyrzucić jak najdalej, liczne dziury od korników ostudziły mój zapał i radość z nowego zakupu. Postanowiłam jednak wypowiedzieć wojnę robalom i zakupiłam specjalistyczny środek, który miał mi w tym pomóc. Krzesło było pokryte grubą warstwą brudu, ciemno brązowej farby a siedzisko miało z plecionej wiklinowej siatki, którą od razu usunęłam. Farbę zdjęłam przy pomocy chemicznego środka, który tak cuchnął, że wydaje mi się, iż żaden robak nie przetrwał, gdy posmarowałam nim to krzesło, no po prostu nie ma raczej szans żeby przeżył choćby jeden, bo sama choć dużo większa od kornika o mało nie padłam przy tym ściąganiu farby od tego smrodu. Wyszorowałam krzesło z resztek śmierdzącej mazi, która została po farbie i moim oczom ukazał się widok dość miły dla oka. Krzesło choć podziurawione, ale już zaczęłam odzyskiwać wiarę że coś z niego jeszcze będzie. Na wszelki wypadek, żeby pozbyć się wszystkich lokatorów zaaplikowałam w każdą dziurkę w krześle hektolitry środka na drewnojady. Według moich obserwacji żaden nie przeżył, czyli z kornikami wojna wygrana. Teraz tylko czekam na natchnienie do dalszej pracy, ale jakoś wena nie nadchodzi. Krzesło tymczasem stoi na balkonie i czeka.